Wyrzeźbiony krajobraz Bożą dłonią
Przypomina mi, że jestem tylko pyłem,
z przeciwnościami - słabościami sam nie dam rady,
z poczwarki przeistaczam się w motyla i ginę
Boga już dawno wypędziłem,
stąd te guzy i łaty na sercu
idę ścieżkami swoimi, potykam się o własne błędy,
stłuczone kolano, rozbity nos, brak miłości, wiary,
przystaję na chwile by spojrzeć w twarz Słońcu,
gdzie kłębią się kłęby Miłości bez miary...
na szczęście stoi tuż obok
z uśmiechem naprawia stare, zmęczone zegary...
Bez światła i prowadzenia Bożego
OdpowiedzUsuńzawsze jesteśmy pokonani,chodzimy w ciemnościach i nigdy nie wiemy oco możemy się potknąc
Pozdrawiam :)))
Wiedząc, że Bóg prowadzi nas za rękę, nie bójmy się stawiać odważnych kroków. Z Nim nic złego nas nie spotka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło :)
Chciałoby się coś napisać, ale wydaje się, że wszystkie słowa to za mało. Że każde z osobna i wszystkie razem nigdy nie staną się "uosobieniem" moich odczuć. Pierwszy ale na pewno nie ostatni raz tu zaglądam, bo czytając kolejne wersy zagłębiam się w krainę poezji życia. Tak prawdziwa, tak piękna, a momentami bolesna jak ludzkie życie.
OdpowiedzUsuńCóż... chyba za dużo słów. Przecież i tak nic nie zmienią i nic nie znaczą, są zbyt marne.